Kyran nie przestawał marszczyć brwi.

Kyran nie przestawał marszczyć brwi. – Ustawiłem czar ostrzegawczy, ale chłopak przeszedł prosto przez niego. Gdy tylko dotknął tekstu, kolejność run zmieniła się oraz wypaczyła. Uszkodził czar, nawet nie zdając sobie z owego sprawy. – czy też przejrzał twój podtekst. – Owszem. – Kyran popatrzył na nią gniewnie swoimi pięknymi brązowymi oczami. – Nie powinnaœ była tak długo z nim mówić. A gdybyœ dostała kolejnego przejęcia? Wzruszyła ramionami. – Wtedy wymyœliłbyœ jakieœ wytłumaczenie. On uważa mnie za człowieka. – Popatrzyła na wieżę, w której zniknął Nikodemus. – Wiesz, iż rzucono na niego klątwę? – Ty też to widzisz? – Wyczuwam. Gdzieœ wysoko w mroku zakrakał gawron. Oboje podnieœli wzrok. – Chłopak wygląda jak ty – zaważył Kyran. – Tak. Dziwne jest znaleŸć tak dużo imperialnej krwi u niewiadomego drobnego szlachcica. – Ukrycie go przed innymi druidami nie powinno łatwe. Podobnie jak porwanie. – Bogini w ziemi, Ky! – zaklęła Deirdre. – Przestań myœleć jak wœciekły likantrop. Nie możemy go „porwać”. To prawda, musi jak najszybciej znaleŸć się przy arce naszej bogini, ale to nie takie nieskomplikowane. Musimy pomyœleć o ucieczce oraz o tym, jak zareagują magowie. Powinien orazœć z własnej woli. Jej obrońca przez dłuższą chwilę milczał. – Intryguje cię – powtórzył w końcu Kyran. – To dodatkowo potomka. Nowy podtekst zaczął oplatać mrok wokół talii Kyrana, ponownie czyniąc go niewidzialnym. Patrzył na nią w milczeniu, w miarę jak podtekst wspinał się w górę jego ramion. Skrzywiła się. – Jesteœ zazdrosny? – Daleko mi do owego. – Podtekst zakrył jego podbródek. – Pamiętam czasy, kiedy to ja cię intrygowałem, więc nie zazdroszczę chłopcu. – Jego oczy złagodniały, potem znikły. – Żal mi go. Z pustej grzędy gargulca wysoko na opuszczonej wieży stwór popatrzył w dół, na oœwietlony blaskiem księżyca Kamienny Dziedziniec. Ubrany na czarno chłopak maszerował w stronę Wieży Bębna. Między obeliskami stały dwie postacie ubrane na biało. – Druidzi – mruknął stwór. – Nienawidzę druidów. Dwie odziane w biel postacie na dole pokrzyżowały jego plany schwytania chłopca. Gdyby zadziałał natychmiast, mógł wpaœć na dziedziniec, zabić ich oraz ocenzurować chłopaka, ale ich nieoczekiwana obecnoœć powstrzymała go na nadto długo – przed chwilą zauważył na sąsiednim dziedzińcu maga rzucającego 2 nowe czary strażnicze. Nadszedł czas, by się wycofać. Nie doœć, iż zepsuli mu szansę na złapanie chłopaka, druidzi mogli stać się Ÿródłem znacznie poważniejszych problemów. Dawno temu, na antycznym lądzie, stworzenie zetknęło się z druidami w boju, gdy ich szkoła magii była u szczytu potęgi. Tysiąclecia, które przeminęły od owego czasu, zredukowały współczesnych druidów do czegoœ niewiele ponad ogrodników oraz cieœli, mimo wszystko mimo wszystko ludzie w białych szatach wiedzieli o starożytnej magii więcej od magów. Jeœli nie powinno ostrożny, ci druidzi mogą całkiem uniemożliwić mu dotarcie do chłopaka. Zimny jesienny wiatr szarpnął pelerynę wykreowania, wzbudzając trzepot materiału. Gdy odsunął się od krawędzi, poczuł ból nóg oraz tępe pulsowanie rąk.