nożem. - Zęby ustuzou się do tego nie nadają, muszą korzystać z kamiennego zęba.

noĹźem. - Zęby ustuzou się do owego nie nadają, muszą korzystać z kamiennego zęba. - Albo z metalowego - dodał Arnwheet, ściągając rzemyk poprzez szyję czy też dobierając sią do małża noĹźem z gwiezdnego metalu. - Nie - powiedział Kerrick - nie nim. - Arnwheet spojrzał na niego zdumiony siłą zakazu. Kerricka zdziwiła moc własnych uczuć. Podał swĂłj nóş z krzemienia, zabrał metalowy czy też potarł go palcami. Był porysowany czy też wyszczerbiony, ale miał dobre ostrze czy też spiczasty czubek, szlifowany poprzez Arnwheeta na kamieniu. - Był mĂłj - powiedział. - Wisiał mi zawsze na szyi, najpierw na rzemyku, potem na metalowej obroĹźy, tak jak ten. - Jeden większy, jeden mniejszy, niemal te same - powiedział Nadaske. Wyjaśnienie istnienia-powiązania. - Herilak powiedział mi, Ĺźe został wycięty z gwiezdnego metalu. Był przy jego upadku, widział, jak z nieba spadła płonąca skała, ktĂłra nie była z kamienia, lecz z metalu. Gwiezdnego metalu. Odszukał go raz z innymi łowcami. Znalazł go sammadar imieniem Amahast. Jak widzicie, gwiezdny metal bywa twardy, lecz moĹźna go rozszczepić ostrymi kawałkami kamienia. Tak zrobiono te noĹźe, duĹźy czy też mały. Amahast nosił duĹźy, a mniejszy dał synowi. Był moim ojcem. teraz mĂłj syn go nosi, tak jak ja kiedyś. - Co to znaczy ojciec, co syn? - zapytał Nadaske, gładząc kciukiem błyszczącą powierzchnię noĹźa. - Trudno ci to będzie zrozumieć. - Czy uwaĹźasz mnie za fargi o niskiej inteligencji, niezdolnej do zrozumienia-pojęcia? Kerrick wyraził przeprosiny za nieporozumienie. - Nie, po prostu wiąże się to ze sposobem narodzin ustuzou. Nie ma u nich jaj ani efenburu w morzu. pociechy rodzą matki, ktĂłre znają przeto ich ojcĂłw. Nadaske okazał zmieszanie czy też niedowierzanie. - Kerrick miał rację. NiektĂłrych rzeczy o ustuzou nie sposĂłb zrozumieć. - Powinieneś myśleć o Arnwheecie czy też o mnie jako o najmniejszym efenburu. BliĹźszymniĹź-bliski. - załapanie-częściowe, przyjęcie-całkowite. Zjedzcie jesz çze małży. Przed wieczorem Arnwheet zaczął się nudzić rozmową czy też rozglądać na boki. Kerrick dostrzegł to czy też zrozumiał, Ĺźe chłopiec nie powinien być znuĹźony wizytami u Nadaske. Muszą zawsze być dla niego czymś ciekawym, wyczekiwanym. 123 - Pora odejścia - powiedział Kerrick. - MoĹźe ptaki wrĂłcą na bagna czy też zdołasz ktĂłregoś ustrzelić. - KrĂłtkość wizyty-krĂłtkość Ĺźycia - stwierdził Nadaske w ponurej prĂłbie zatrzymania ich dłuĹźej. - JuĹź wkrĂłtce-ze świeĹźym mięsem - odparł Kerrick odwracając się. Wziął hèsotsan czy też starł z niego kilka ziaren piasku. Stanął nagle zupełnie nieruchomo. - Dostrzegłeś coś, czego nie widzę - stwierdził Nadaske, odczytując przestrach z postawy ciała. - Nic nie dostrzegłem. To tylko piasek na głupim hèsotsanie. - Kerrick zmiĂłtł go palcami, potem dodatkowo raz. Mała szara plamka nie znikała. 124 ROZDZIAŁ XXVI Kerrick nie chciał powiedzieć, co zobaczył, jakby plamka mogła zniknąć od przemilczenia, przenigdy się nie pojawić, Arnwheet podzielał to milczenie w czasie drogi. Strzelił z łuku do wygrzewającej się na słońcu jaszczurki, niemal ją trafił, gdy uciekała w trawę.