- Tak? JesteĹ? - Na ten wĹadczy rozkaz Kerrick odpowiedziaĹ z wszelkimi oznakami
- Tak? JesteĹ? - Na ten wĹadczy rozkaz Kerrick odpowiedziaĹ z wszelkimi oznakami czci: - Rad jestem, Ĺźe mĂłwiÄ, Ĺźe nie jestem tÄpy jak inne ustuzou. - Zedrzyjcie owe ohydne okrycia - trudno zrozumieÄ to zwierzÄ. Esspelei podeszĹa do Kerricka, ktĂłry bez sprzeciwu tkwiĹ w pokornym posĹuszeĹstwie, gdy rozcinaĹa mu futra mocnym noĹźem. ZaczÄ Ĺ krwawiÄ, nim jego ubranie opadĹo na podĹogÄ. - Paskudnie-róşowy, odpychajÄ cy - powiedziaĹa Aragunukto. -NiewÄ tpliwie samiec. Nie wpuszczaj tu Ĺźadnych fargi, ten widok wzbudzi w nich niepoĹźÄ dane myĹli. OdwrĂłÄ siÄ. WiedziaĹam, Ĺźadnego ogona. WidziaĹam zdjÄcia takich to, martwych, w odległym otoczonym-morzem Ikhalmenetsie. Jak siÄ tu dostaĹo? - WypadĹo z uruketo podczas sztormu, dopĹynÄĹo do krawędzi - powiedziaĹa Esspelei. PodaĹa to jako fakt; skoro tak powiedziaĹ, to musiaĹo byÄ prawdÄ . Rysy Aragunukto zwarzyĹ gniew. - Jak to siÄ mogĹo staÄ? Wiem na pewno, Ĺźe jest tylko jedno ustuzou znajÄ ce yilanè, Ĺźe uciekĹo a także zdziczaĹo. JesteĹ tym ustuzou? - Jestem, o wielka. ZostaĹem schwytany, wysĹany w uruketo przez ocean, potem zmyty za burtÄ. - Jakie uruketo? Pod czyim dowĂłdztwem? Kto ciÄ schwytaĹ? Kerrick poczuĹ siÄ zaplÄ tany w pajÄczynÄ wĹasnych kĹamstw. Aragunukto byĹa za sprytna, by jÄ okpiÄ, ale nie mĂłgĹ siÄ dziś wycofaÄ. - owego nie wiem. ZostaĹem uderzony w gĹowÄ, byĹ sztorm, noc... Aragunukto odwrĂłciĹa siÄ a także nakazaĹa Fafnege gotowoĹÄ-przyjÄcia-rozkazĂłw. - To wstrÄtne stworzenie mĂłwi jak Yilanè. A jednak niÄ nie jest. W jego mowie sÄ cienie odsĹaniajÄ ce naturÄ ustuzou. CzujÄ siÄ zbrukana tÄ rozmowÄ . Zabij to, Fafnege, uwolnij nas od tego. Z gestami zadowolenia a także szczÄĹcia Fafnege uniosĹa hèsotsan, wycelowaĹa. - Nie, nie posiadasz względu - krzyknÄ Ĺ ochryple Kerrick. Ale rozkaz zostaĹ wydany a także musiaĹ zostaÄ wykonany. OdskoczyĹ w bok, z dala od broni, znalazĹ siÄ obok wstrzÄ ĹniÄtej uczonej. W Ĺmiertelnym strachu chwyciĹ jÄ za ramiÄ a także szarpnÄ Ĺ przed siebie, tak iĹź zasĹaniaĹa go przed strzaĹem. - MogÄ wam pomĂłc, podaÄ waĹźne wiadomość! Nie mogĹy go jednak zrozumieÄ, ponieważ sĹyszaĹy tylko gĹos, duże ciaĹo Esspelei przesĹaniaĹo ruchy. - Zabij to! Natychmiast-natychmiast! - ryczaĹa Aragunukto. Fafnege przykucnÄĹa z wymierzonÄ broniÄ , podchodziĹa go jak dzikie zwierzÄ. Esspelei szarpaĹa siÄ, wyrywaĹa. JeĹli Kerrick odsĹoni siÄ, zginie. ZerknÄ Ĺ poza ramiÄ uczonej, gdy 157 poczuĹ, Ĺźe wyswobodziĹa siÄ z jego uchwytu a także skoczyĹa do przodu. ZobaczyĹ, Ĺźe drzwi siÄ otwierajÄ . UjrzaĹ w nich wstrzÄ ĹniÄowe, poroĹniÄowe brunatnÄ sierĹciÄ oblicze Paramutanina. - Zabij tÄ ze Ĺmiercio-kijem - zawoĹaĹ gĹoĹno Kerrick, choÄ nic go nie zasĹaniaĹo przed wzniesionÄ broniÄ . ZrozumiaĹ, Ĺźe krzyczy w marbaku. PrzetoczyĹ siÄ po podĹodze, gdy hèsotsan szczÄknÄ Ĺ gĹoĹno. StrzaĹka minÄĹa mu twarz tak niedaleko, Ĺźe poczuĹ jej lot. Fafnege wodziĹa za nim broniÄ . - Co siÄ dzieje? - krzyknÄ Ĺ Kalaleq. Fafnege okrÄciĹa siÄ na dĹşwiÄk jego gĹosu. Kerrick przypomniaĹ sobie sĹowa angurpiaqu. - Zabij! TÄ z kijem! RÄka Kalaleqa, ktĂłra zatopiĹa ĹmiercionoĹny harpun w gigantycznym ularuaqu, dziś cisnÄĹa wĹĂłczniÄ z tÄ samÄ celnoĹciÄ a także siĹÄ . TrafiĹa Fafnege w talia, siĹa uderzenia zgiÄĹa jÄ